Lubił ludzi, którzy go lubili
Ciągłe szukanie aprobaty ludzi, rozbawianie ich, przekraczanie obyczajowych granic utrudniało Berlusconiemu prowadzenie poważnej polityki. Wolał śmiać się, niż rozumować. Nie wszyscy jego partnerzy brali go przez to na serio. Rozmowa z Jasem Gawronskim, byłym rzecznikiem Silvia Berlusconiego
Silvio Berlusconi pozostawił po sobie coś dobrego?
Marzenie.
O czym?
Połowa kraju go nienawidziła, połowa kochała. Ale nawet ci, co go nienawidzili, marzyli, że będą kiedyś tacy jak on. Zazdrościli mu bogactwa, kobiet, radości życia. Bo Berlusconi był jak przeciętny Włoch. Lubił to, co lubią Włosi: futbol, miłość, telewizję, rozrywkę. Ale jednocześnie pokazał, że nawet w tym kraju można zbudować niemal z niczego wielką fortunę. I można wejść na szczyty władzy, nie będąc politykiem. Okazał się najbardziej znanym na świecie powojennym włoskim przywódcą. To napawało Włochów dumą. Tym bardziej że bardzo wielu uważało, że takiej kariery w ich kraju zrobić się nie da.
Dlaczego?
Podam przykład z mojego życia. Parę tygodni temu zmieniłem mieszkanie w Rzymie. I od tej pory walczę o przepisanie kontraktu na wywóz śmieci. To są duże pieniądze, 2 tys.e euro rocznie. Ale nie da rady: płacę za wywóz śmieci tam, gdzie mnie nie ma, a nie mogę wywieźć śmieci tu, gdzie mieszkam. Nie dam się, będę się procesował. Tyle że tak jest ze wszystkim. To kraj, który paraliżuje inicjatywę. Dziś z tego powodu wielu młodych Włochów po prostu daje za wygraną i szuka szczęścia gdzie indziej. Berlusconi swoim przykładem pokazywał jednak, że można mieć udane życie w ojczyźnie.
No dobrze, Berlusconi może potrafił zorganizować sobie dobre życie, ale czy coś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta