Są sukcesy, programu nie ma
Niepoważne są próby podważania znaczenia marszu 4 czerwca. Natomiast nieoczywiste są jego polityczne konsekwencje – przekonuje ekonomista i były polityk.
Z całą pewnością była to wielka manifestacja niezadowolenia znacznej części aktywnych obywateli, którzy zaniepokojeni autorytarnymi działaniami rządu chcą jego odsunięcia od władzy. Marsz nie byłby tak liczny, gdyby nie ustawa o „rosyjskich wpływach”, zwana lex Tusk. O tej ustawie powiedziane zostało już chyba wszystko. To uregulowanie ewidentnie godzi w wiele zapisów konstytucji. W brutalny sposób przekroczona została czerwona linia oddzielająca system demokratyczny od porządku o cechach autorytarnych.
Oczywiście ta zmiana nie została jeszcze wprowadzona w życie i nie jest pewne, czy tak się stanie. Musi jednak niepokoić, że uchwalenie ustawy nie napotkało na sprzeciw nikogo w obozie PiS-u. Za przejaw sprzeciwu nie sposób przecież uznać inicjatywy jej nowelizacji zgłoszonej (w kilka dni po jej podpisaniu) przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Przystawki milczały
W następstwie marszu spadły nadzieje Prawa i Sprawiedliwości na zwycięstwo w wyborach. To jednak nie znaczy, że wzrastają szanse opozycji. Beneficjentem tego stanu rzeczy jest Platforma Obywatelska i personalnie Donald Tusk. Jednak nie można wykluczyć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta