Rosjanie, nic się nie stało
Wydarzenia, które rozpętał Jewgienij Prigożyn, tak gnają, że trzeba aktualizować komentarze, próbować dostrzec drugie, trzecie dno.
Nadal aktualne jest to, że Prigożyn, właściciel najemników, psów wojny, urwał się z putinowskiego łańcucha. Przez lata ku zadowoleniu Kremla budował swoją armię, która podbijała i zabijała, ale z dala od Moskwy. Potem przez miesiące atakował ministra obrony i najwyższe dowództwo armii za nieudolność na wojnie w Ukrainie, ale społeczeństwo rosyjskie dostawało przekaz, że car jest dobry, tylko bojarzy źli. I to oni odpowiadają za porażki, są nieudolni. Oszukiwali cara i naród. Nagle jednak zajął duże miasta i ruszył na stolicę. Zbuntował się przeciw carowi.
Nowe jest to, że na granicy obwodu moskiewskiego się zatrzymał. I po rozmowie z Aleksandrem Łukaszenką przenosi się na Białoruś. I – oficjalnie – ma być tak, jakby nic...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta