Bośnia: widma synów, braci, ojców
Miał dwadzieścia jeden lat, najpiękniejszy wiek. Ostatnie zdanie Izy przypomina szept. Mówię sobie w duchu za kamerą: żyje już dłużej z pustką po synu niż z nim.
Nazajutrz zmierzamy do wnętrza kraju, w stronę górzystych terenów oddzielających Banja Lukę od Sarajewa.
– Czy możesz się tu zatrzymać? Chciałabym nakręcić kilka ujęć.
Darija zwalnia zgodnie z moją prośbą, a po chwili zastanowienia mówi:
– Chciałabyś mieć widok na zaśnieżoną dolinę? Bo teraz pojedziemy jeszcze wyżej i trochę dalej jest bardziej odsłonięte miejsce.
– Dobrze, o to mi właśnie chodzi.
Darija znowu przyspiesza, samochód pnie się pod górę. Zazwyczaj nie lubię, żeby ktoś za mnie decydował, ale zaczynam ufać oczom Darii. Przygląda mi się co najmniej tak samo uważnie, jak ja obserwuję świat przez obiektyw. Czasem pyta mnie, jak sobie wyobrażam mój film. Mówię o twarzach osób, z którymi się spotykam, o cudownych krajobrazach, wśród których rozgrywały się potworności. Rozmawianie z nią o filmie jest jak wspólne oglądanie tkanej przeze mnie historii, w której Darija stopniowo wyrasta na główną postać.
– Czy tu ci pasuje?
Dojechałyśmy na płaskowyż, przed nami leży niewielka dolina. Śnieg pokrył bielą wszystko oprócz drogi, gdzie stopniał pod kołami samochodów i ciężarówek przejeżdżających przez góry. Wyciągam statyw i kamerę, Darija staje tymczasem przy samochodzie zaparkowanym na skraju szosy i korzysta z okazji, by skręcić papierosa. Filmuję...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta