Unii plączą się języki
Domagając się wpisania na listę oficjalnych języków Unii Europejskiej katalońskiego, galicyjskiego i baskijskiego, premier Hiszpanii wywołał burzę. W całej Europie mowy regionalne są potencjalnym elementem wywrotowym.
Hiszpańska demokracja zmaga się z niezwykle poważnym grzechem pierworodnym. Francisco Franco poszedł tak daleko w centralizacji państwa i niszczeniu jego mniejszości narodowych, że kiedy w 1975 r. dyktator zmarł, wajchę przesunięto maksymalnie w drugą stronę. Konstytucja z 1978 r. nie tylko powołała 17 wspólnot autonomicznych, ale i pozwoliła im wziąć niemal tyle władzy, ile tylko udźwigną. Każda z nich na tym skorzystała, ale w szczególnym stopniu Kraj Basków i Katalonia.
To wszystko nakłada się na szczególną dynamikę polityczną w królestwie. Nierozliczona wojna domowa powoduje, że koalicja spadkobierców frankizmu, którzy znaleźli schronienie w konserwatywnej Partii Ludowej (PP), i dziedziców republikanów, grupowanych przez lewicową Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE), nie jest możliwa. Aby zbudować większość i rządzić krajem, każda z dwóch głównych sił politycznych, a zwłaszcza PSOE, musi wspomagać się głosami partii regionalnych. Te nie wyciągają pomocnej dłoni za darmo.
Hiszpański radykalizm
Teraz po raz kolejny mamy do czynienia z właśnie taką sytuacją. Wybory 23 lipca zakończyły się patem: ani konserwatyści, ani socjaliści nie uzyskali w 350-osobowej izbie niższej parlamentu wystarczającej liczby głosów, aby rządzić. Jednak dotychczasowy premier, lider PSOE Pedro Sanchez, wyszedł z inicjatywą budowy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta