Oligarchów ciągnie do Europy
Ukraińscy latyfundyści i politycy dobrze wiedzą, że warunki, na jakich ich kombinaty rolne będą funkcjonować na rynku UE, zależą od tego, jak silną pozycję rynkową zdążą wyszarpać do momentu rozpoczęcia przez Kijów negocjacji akcesyjnych. Dlatego tak ostro zagrali w sporze z Polską i… przelicytowali.
Nie lada szokiem dla polskiej opinii publicznej okazało się gwałtowne zaostrzenie retoryki ukraińskich władz względem Warszawy. Przecież jeszcze niedawno, niemalże wczoraj, widzieliśmy piękne obrazki z głowami państw obu krajów – uściski, uśmiechy, szczere emocje. Szpilki wbijane Niemcom za opieszałość we wsparciu, symboliczne wizyty w Kijowie, owacje na stojąco dla prezydenta Andrzeja Dudy.
Dzisiaj aż trudno w to uwierzyć, a sceny te wyglądają nie jak sprzed kilku miesięcy, lecz co najmniej jak z poprzedniej epoki. I choć polskiej romantycznej duszy ciężko to przyjąć, na poważne spięcie zapowiadało się już od dobrych kilku miesięcy.
Potencjalnych pól, na których miałby się rozgrywać spór, było kilka. Nie padło tym razem na Wołyń (którego – mam nadzieję – nikt przed wyborami w Polsce nie wyciągnie, chociaż pewnie korci). To kwestia embarga na zboża zza Bugu stała się zapalnikiem i powodem, dla którego Kijów był gotowy zaryzykować historycznie dobre relacje z Warszawą. I choć z naszej perspektywy może się to wydawać zdecydowaną przesadą, dla Ukrainy niewiele jest rzeczy ważniejszych od interesów jej rolnictwa i oligarchów. Szczególnie dzisiaj.
Ukraina folwarkami stoi
Wyobraźmy sobie taką scenę: polski rolnik wsiada do kombajnu w swoim gospodarstwie niedaleko Łodzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta