Widowiskowy urok patologii
W „walkach dziwaków” (ang. freak fights) dochodzi do starcia różnych postaw i światopoglądów. Jednak wszystko sprowadza się do agresji, przemocy psychicznej i słownej, promowania patologicznych zachowań. Dzięki temu widzowie zaspokajają swoje, wydawałoby się, już dawno zapomniane instynkty.
Wieczorny spacer z psami, spotykamy Tomasza, który prowadzi w Warszawie mały bar. Siadamy na ławce i przerzucamy się luźnymi tematami, rozmowa schodzi na tak zwane freak fighty, czyli „walki dziwaków”, organizowane od kilku sezonów coraz bardziej kontrowersyjne pojedynki w oktagonie między, często skłóconymi (nierzadko na pokaz), youtuberami i influencerami.
– Ja ci powiem tak: swoje się w życiu wyszumiałem – mówi Tomasz, a dalej opowiada, że jak pierwszy raz oberwał w jakiejś ulicznej przepychance, to zaparł się i już więcej „sklepać się” nie pozwolił. – Później wiele było takich sytuacji, np. wyskoczył nad Wisłą do mnie małolat, darł się z jakimś problemem, z gadki wyszło, że jest bokserem. Byłem trochę starszy, trafiłem go w szczenę, odebrało mu rozum i siłę. I ja odpuściłem, bo jestem człowiekiem kulturalnym.
Może dlatego, jak sam zauważa, zupełnie nie rozumie fenomenu „tych całych freak fightów”.
Wstydzę się, ale oglądam
Artur, zatrudniony w międzynarodowej korporacji, spuszcza wzrok i uśmiecha się kokieteryjnie, gdy siada przy stole i rzuca: – Wstydzę się, że to oglądam.
„Walki dziwaków” albo „dziwne walki” (ang. freak fights) śledzi, odkąd tylko pojawiły się w polskim zakątku internetu. – Akurat zmieniłem pracę, przeprowadziłem się za granicę, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta