Furtką przez granicę
Granica zamknięta, hermetyczna i szczelna wpływa na to, że ludzie żyją gdzieś obok, ale odwróceni do siebie plecami. Każde jej otwarcie powoduje, że te społeczności obracają się do siebie twarzą w twarz.
W czasach, gdy w jednym z krajów stawia się mur, a w drugim trwa brutalna wojna, przekraczanie granicy nie jest niczym prostym. Kojarzy się ono z migracjami, tragediami, transportem pomocy humanitarnej i wojskowej. Dawno przecież ustalono, że przepływ ludności powinien odbywać się w ściśle wyznaczonych miejscach: na przejściach granicznych, po dokładnej i uważnej kontroli.
Ale czy tylko? Odważni działacze z pogranicza polsko-ukraińskiego od lat pokazują, że granica nie musi pełnić tylko funkcji kontrolnej i nadzorczej. Że jej przekraczanie może być doświadczeniem wspólnotowym, budującym powiązania kulturalne.
I że może odbywać się w krzakach.
Wędrujące cerkwie
Byłoby szkoda, gdyby łąki dzielące wieś Korczmin (powiat tomaszowski) od dawnej kolonii przemieniły się w teren ufortyfikowany. Być może nieuniknione będzie wzniesienie na nich wież strażniczych, umocnień z jeżów przeciwczołgowych oraz bunkrów. Takie zresztą straszą w okolicy do dziś – wznoszono je na rozkaz Wiaczesława Mołotowa na granicy sowiecko-niemieckiej w 1940 r. Posłużyły niecały rok.
Tymczasem jeszcze przynajmniej raz do roku możemy kroczyć lub jechać na dwóch kołach, po kwitnących korczmińskich łąkach w kierunku cudami słynącej kapliczki Matki Boskiej. Po drodze mijamy słupy graniczne Polski i Ukrainy....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta