Śpiew rzeczy obcych
Urodzony 4 września sto lat temu Jerzy Ficowski należał w swoim pokoleniu do największych polskich poetów. A jednak dla wielu był i jest tym od Cyganów albo Brunona Schulza. Taką cenę płacił za fascynację innością i ocalanie pamięci o innych.
Pierwsze dożywotnie pasje powziął w willi przy warszawskiej ulicy Filtrowej 47. Tam wkrótce po narodzinach Jerzego i jego siostry sprowadzili się ich rodzice, pracujący w Ministerstwie Robót Publicznych. Poeta miał do końca życia czynić matkę bohaterką wielu wierszy, tak poruszających, jak silna była więź obojga. Jeszcze w tomie „Pantareja”, wydanym na trzy miesiące przed śmiercią, pisał: „już myślałem że to ja / a to stuletnia kobieta / która mieszka we mnie”.
Za sprawą matki uczył się gry na pianinie; w pisarstwie uderzał później muzykalnością. Ojciec, filozof amator, esperantysta, twórca języka nazwanego przez siebie „paraglotem”, choć człowiek trudnego charakteru, miał na przyszłego poetę inspirujący wpływ. Syn nadleśniczego, pochodził z żyjącej na Kijowszczyźnie rodziny, której losy później pisarz miał ukazać w melancholijno-błyskotliwym prozatorskim „Niepamiętniku”.
Nie zdążył ocalić
Z ojcowych półek Jerzy wyciągał tomiki pierwszych zachwycających go poetów: Tuwima, Mickiewicza, Słowackiego, Leśmiana. Interesował się też entomologią, a w przydomowym ogródku dzięki ojcu poznawał gatunki roślin i ptaków; potem umiał wyjątkowo, jak na czasy powojenne, iście po leśmianowsku osadzać obrazy poetyckie w przyrodzie.
Rodzice chłopca odrzucali uprzedzenia wyznaniowe czy etniczne, a to wzmagało w nim ciekawość tego, co obce. Na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta