Lew Lechistanu
Był ostatnim wielkim królem Polski, końcowym tchnieniem chwały i glorii Rzeczypospolitej. Po jego śmierci państwo polskie i kultura sarmacka staczały się już tylko ku nieuchronnej katastrofie.
Polacy mają w zwyczaju nazywać go po prostu „królem Sobieskim”, ale prawdziwie chwalebne przydomki nadały mu inne narody. Po II bitwie chocimskiej Turcy obwołali go Lwem Lechistanu, a po odsieczy wiedeńskiej Europa nazwała go Obrońcą Wiary.
To mój ulubiony polski władca obok Bolesława Chrobrego. Nie tylko za wielkie zasługi, jakie oddał ojczyźnie, ale także dlatego, że swoją posturą jesteśmy do siebie podobni. Niemiecki kronikarz Thietmar wspominał, że pierwszy polski król był mężem tak „okazałym”, że „musiało go kilka osób wsadzać na konia”. Oczywiście konie długo nie wytrzymywały jego wagi. Podobnie było z królem Janem, który choć na obrazach jest ukazywany jako starożytny heros, był w rzeczywistości człowiekiem tęgim i – jak to nazwalibyśmy dzisiaj – zasiedziałym.
Nie zawsze tak jednak bywało. Skąd ja to znam. Za młodu obaj ci monarchowie byli ludźmi o imponującej kondycji fizycznej. Podobnie jak August II odznaczali się też nadzwyczajną siłą i wytrzymałością na trudy wojennej tułaczki. Za grzechy i beztroskę młodości przyszło jednak zapłacić rachunek w wieku dojrzałym. Chrobry po pięćdziesiątce był człowiekiem schorowanym i przykutym do łoża. Podobnie Sobieski, który jak wielu mężczyzn jego epoki cierpiał w dodatku na wyniszczający organizm syfilis. W marcu 1688 r. pisał do swojej „najwdzięczniejszej Marysieńki”:...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta