Wielki partyjny weekend
Po kongresie PiS i konwencji PO nie wiemy, czy partia Kaczyńskiego przemyśli w końcu błędy z czasów, gdy rządziła, ani czy ekipa Tuska sformułuje wreszcie listę ważnych społecznych celów swojego rządu. Wiemy za to, co obie strony uczynią tematem kampanii prezydenckiej – będą nim imigranci.
Pierwszy z zamiarem zebrania się i policzenia był PiS, który z powodu powodzi przełożył drugą turę swojego kongresu z września na październik. I choć decyzje dotyczyły wewnętrznych spraw prawicy (przechwycenie polityków Suwerennej Polski i stworzenie nowego partyjnego organu), było oczywiste, że Jarosław Kaczyński przy okazji przedstawi swój pogląd na wszystko. Jednak Donald Tusk postanowił go uprzedzić. Stąd konwencja Koalicji Obywatelskiej zwołana tylko w jednym celu: by lider mógł przemówić. Oba wydarzenia nastąpiły w ten sam, ubiegły weekend.
Triki, triki i jeszcze raz triki
Rzecz cała miała jeszcze jeden wymiar. Tusk od kilku dni zapowiadał coś, co nazwano strategią migracyjną. Konwencja posłużyła jako sceneria rzucenia kilku haseł związanych z tą tematyką. Ponieważ PiS rozpoczął akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie unijnego paktu migracyjnego, lider KO postanowił pobić go jego własną bronią.
Zamiast obrony liberalnego podejścia do kwestii ochrony granic (które porzucił już wcześniej, i którego do końca nie preferował nigdy) nastąpiło gromkie obwinianie prawicy o to, że to ona sprowadziła do Polski setki tysięcy migrantów, wraz z zapowiedzią twardego podejścia rządu do ich przyjmowania w przyszłości. Do tej sytuacji pasuje idealnie tytuł filmu „Nieoczekiwana zmiana miejsc”, choć pierwsze symptomy takiego obrotu sprawy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta