W rocznicę wyborów październikowych
W 1989 r. prowadziłam wiele kampanii przyszłych parlamentarzystów. Ich odpowiedź na pytanie „Co nam możecie obiecać?” była zawsze taka sama: „Nic”. Trudne do uwierzenia w dzisiejszej walce politycznej.
Wybory są trochę jak ślub. Przedtem liczne randki, uwodzenie, plany i oczywiście słowa. Liczy się nie tylko to, co znaczą, ale też głos, ton, budowanie zaufania, obietnice pięknego życia i opieki. Taniec godowy wobec wyborców, gruchanie, tupanie, gulgoty. Właściwie my, ludzie, jesteśmy wtedy podobni do małych ptaszków żyjących w brazylijskich lasach atlantyckiego wybrzeża. Tysiące godzin spędzają na wyćwiczeniu tańca, który spodoba się samiczce, ale ćwiczenia muszą odbywać się grupowo przy pomocy asystentów lidera. Potem odbywają się zawody i do samego końca nie wiadomo, który lider którego układu zostanie wybrany. Bardzo przepraszam za to ornitologiczne skojarzenie, ale ono się narzuca siłą rzeczy, bo nie jest wiadome, co tak naprawdę zdecyduje o wyborze. Samiczka sfruwa na gałąź, patrzy na ewolucje wypracowane przez cały rok i kiedy już wydaje się, że nic piękniejszego nie zobaczy, odlatuje do kolejnej grupki, zostawiając przegranych do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta