I w nauce, i w polityce liczą się gry interesów
W 1988 roku przyjąłem propozycję zostania członkiem Biura Politycznego PZPR, ponieważ rozumiałem, że generał Jaruzelski potrzebuje wokół siebie osób, które będą wspierać porozumienie się z Solidarnością. Rozmowa z Januszem Reykowskim, psychologiem i działaczem polityczno-społecznym
Co jest źródłem tego spokoju, tego uśmiechu, który widzę u pana? Ma pan 95 lat, a ja 45. Dzieli nas równe pół wieku. Obaj urodziliśmy się 29 listopada. Co mam zrobić, żeby na starość być w tak dobrej formie?
Niełatwo mi na to odpowiedzieć. Jeśli chodzi o moją formę fizyczną, to przypuszczam, że to mogą być geny. Ale także co innego. To, co robię od wielu lat. Ja codziennie jeżdżę na stacjonarnym rowerze. Dwa razy w tygodniu pływałem, choć teraz już rzadko.
Ale w przerwach między rowerem i sportem zmienił pan polską naukę i politykę.
W moim życiu miałem kilka szczególnych momentów, kiedy odczuwałem żywe zadowolenie z tego, że udało mi się zrobić coś ważnego. Jednym było utworzenie placówki psychologicznej w PAN – najpierw Pracowni, a następnie Instytutu Psychologii PAN. Placówka ta od 1980 roku stale się rozwija i osiąga, już w rękach nowego pokolenia, bardzo dobre rezultaty potwierdzone wysokim miejscem w rankingach. Inne takie ważne doświadczenie jest związane z uczestnictwem w negocjacjach Okrągłego Stołu. Pełniłem tam funkcję współprzewodniczącego Zespołu Politycznego. Kiedy podpisywałem z Bronisławem Geremkiem, drugim współprzewodniczącym tego zespołu, porozumienie o przeprowadzeniu demokratycznych reform...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
