Losowanie zamiast wyborów
Gdy rozpadał się Związek Sowiecki, uważało się, że przeciwieństwem komunizmu i antidotum nań są przede wszystkim wolne i demokratyczne wybory.
Tak w każdym razie uważali amerykańscy politycy, ideolodzy i grupa ludzi, która z czasem stała się brygadami demokratyzacji. Brygady nosiły różne nazwy, w Polsce były to „brygady Marriotta”, w Gruzji czy Bułgarii – „brygady Sheratona”, od nazw najdroższych hoteli w danym kraju. Z czasem amerykańskich pracowników na polu demokracji było coraz więcej, ich organizacje nosiły różne, mało komu co mówiące nazwy, jak USAID, NED, IRI. NDI, CIPE, IFESS – żeby wymienić tylko kilka przodujących. Już wcześnie zaobserwowałam pewien paradoks: w wielu postkomunistycznych krajach obywatele mieli dużo lepiej rozwinięty instynkt co do tego, czym jest demokracja i jak powinny wyglądać wolne wybory. Zachodni zaś doradcy mieli podręcznikowe, zazwyczaj skąpe, poglądy, czego mają uczyć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)