Beludżystan jest na końcu świata, wszyscy go mają gdzieś
Dziewięćdziesięciu sześciu zabitych. Gdyby się to zdarzyło w Paryżu albo w Berlinie, albo Nowym Jorku, cały świat mówiłby o tym przez wiele dni, tygodni, miesięcy, byłyby artykuły na pierwszych stronach gazet. A czy pan słyszał o masakrze w Zahedanie?
Zahedan, Beludżystan. Ludność: sześćset tysięcy. Wysokość: 1377 metrów nad poziomem morza. Reputacja: zła.
Beludżowie nie od dziś mają złą reputację. Już w latach siedemdziesiątych XX wieku, kiedy amerykański pisarz i podróżnik Paul Theroux umyślił sobie dostać się pociągiem z Wielkiej Brytanii do Japonii, Beludżystan napawał go niepokojem. Theroux zwierzył się z tego pracownikowi ambasady, który odparł: „Uważam, że decydując się na przejazd tamtędy, byłby pan naprawdę szalony”. Theroux podziękował mu za dobrą radę, zrezygnował z Beludżystanu i kupił bilet do Meszhedu, w północno-wschodniej części Iranu. Od tego czasu reputacja Beludżów nie poprawiła się.
Francuzi mówili: „Niech pan nie jedzie do Iranu”.
Irańczycy mówili: „Niech pan jedzie, gdzie się panu żywnie podoba, byle nie do Beludżystanu”.
Beludżowie powiedzieli: „Witamy w naszej prowincji”.
Koi i Roman, Ilona i Manuel pojechali dalej, do Kwety w Pakistanie. Wczesnym popołudniem wysadzili mnie i Marka w Zahedanie, gdzie ludzie nie okazywali niezadowolenia na nasz widok. Nieliczni Europejczycy, którzy decydowali się na przyjazd do Iranu, rzadko zapuszczali się tak daleko. Rzecz w tym, że przez fatalne opinie krążące o Beludżach nikt ich nie odwiedzał. Beludżystan? Za daleko – na południowo-wschodnim krańcu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
