Solidarność zniewolonych
Kiedyś ukraińscy działacze ruchu dysydenckiego przykładali rękę do rozpadu Związku Sowieckiego. Dziś wierzą w to, że podobnie przegra putinowska Rosja, bo jak mówią, czuć już trupi zapach Imperium Rosyjskiego.
Ruch dysydencki w obozie komunistycznym przyjmował różne oblicza. W Czechosłowacji jego korzenie sięgają muzycznego undergroundu, w Polsce – fabryk, a w Ukrainie – wieczorków literackich. W 1975 r. środowiska te otrzymały wspólny mianownik w postaci porozumień helsińskich i ochrony praw człowieka. Czechosłowaccy dysydenci stworzyli Kartę 77, Polacy powołali Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). W tym czasie w Związku Sowieckim zaczęły powstawać grupy helsińskie – w Moskwie, Erywaniu, Tbilisi, Wilnie i Kijowie.
W Ukrainie nałożyły się na siebie grupy walczące z pozycji narodowych przeciwko imperium radzieckiemu oraz inicjatywy broniące praw człowieka. O swoim doświadczeniu walki z imperium – kiedyś i teraz – opowiedzieli mi więźniowie polityczni reżimu sowieckiego Mustafa Dżemiliew, Josyf Zisels i Myrosław Marynowycz.
Ukraińska Grupa Helsińska: Odrzuciłem strach
Ruch obrony praw człowieka stanowił nowe wcielenie dążeń dysydenckich. W ten sposób ukraińscy nonkonformiści wpisali się w międzynarodową formułę. Władza sowiecka chciała przypiąć naszej opozycji łatkę katów, zabójców i gwałcicieli. Zachodnie społeczeństwa często przyjmowały tę perspektywę. To, że Ukraińska Grupa Helsińska wybrała drogę międzynarodową, było wyjątkowo ważne, oznaczało, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
