Raz kochanie, raz wygnanie
Raz kochanie, raz wygnanie
Widok z ul. Zamkowej.
Podróż dobiegała końca. Korytarzem w stronę wyjścia przesuwali się obcy, obładowani torbami ludzie. Wyjść, umyć ręce, twarz, zęby i spać. Oto, czego pragnie człowiek po ośmiu nocnych godzinach spędzonych w pociągu. Otworzyłem okno, by wychylić głowę i zagarnąć trochę świeżego powietrza. Do przedziału wdarł się okropny, dworcowy zapach. Zamknąłem je zdenerwowany. Powitanie całą gębą... Już nie zależało mi na wyjściu, toalecie, śnie. Jak dziecko - chciałem wrócić do Poznania, opuścić Lublin natychmiast.
Dzisiaj śmieję się z pierwszych lubelskich wrażeń, widoków i zapachów sprzed zaledwie kilku miesięcy. Wracać nie było właściwie dokąd i po co. Wszystko miało być przede mną. W plecaku wiozłem dekret kierujący na studia. Razem z nim błogosławieństwo biskupa oraz adres kina "Kosmos".
Ulica Ku Farze - coś w niej jest.
Przede mną stało miasto, które, jak się wkrótce dowiedziałem, nie było dwustutysięcznikiem - nie wiem, skąd wziąłem tę informację - ale blisko półmilionową metropolią. Obaliwszy więc mit zaniżonej liczebności miasta, zacząłem bardziej wnikliwie przyglądać się różnicom istniejącym między Polską A i Polską C, czy - jak kto woli - między Europą i Azją. Prawdziwe one czy wymyślone?
Każdy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta