Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Moja nisza

27 czerwca 1998 | Plus Minus | EB

Droga Józefy Hennelowej

Moja nisza

EWA BERBERYUSZ

Gdy "Solidarność" wybuchła w roku 1980, jak wielu kolegów, urywałam się do Gdańska, żeby śledzić to, co się tam działo. Pisałam z tego sprawozdania, które mój ówczesny naczelny ztygodnika "Kultura", Dominik Horodyński, zabierał ikładł do szuflady. Przesyłałam je wówczas do "Tygodnika Powszechnego", gdzie ukazywały się, oczywiście, okrojone przez cenzurę. Raz, Horodyński złapał mnie na schodach i powiedział: -- Jeszcze jeden tekst w "Tygodniku", a wyrzucam panią.

Niech wyrzuca! Przeminął czas, kiedy człowiek się bał. Groźba ta zbiegła się przypadkowo z telefonem od Krzysztofa Kozłowskiego, zastępcy naczelnego "Tygodnika Powszechnego", którego znałam przelotnie. Zapraszał mnie do Krakowa na biznes-lunch (tak się już wtedy wyraził) z Jerzym Turowiczem. Zasiedliśmy u Wierzynka, który wtedy nie był, jak dziś, odpicowaną po społemowsku knajpą, ale najelegantszą krakowską restauracją. Propozycja padła przy zakąskach: etat (maleńki, jak chyba wszystkie w"Tygodniku") na ściśle określoną robotę -- reportaż i wywiady. Umarłam z radości.

Nie wiem, co we mnie widzieli. Może spodobały się moje reportaże o ludziach poranionych? Zawsze chodziło ojednostki (żadnych uogólnień! ). Na słowo...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 1424

Spis treści
Zamów abonament