Kufer Lilianny
Kufer Lilianny
CEZARY HARASIMOWICZ
Wybuch był tak skuteczny, że szyby w oknach poleciały w drzazgi nawet w odległym o osiemset metrów ośrodku rehabilitacyjnym. A co dopiero w sąsiedztwie. O samej willi państwa Szczygłów żal wspominać. Ruina, jak Boga kocham -- szkoda gadać. Cały Konstancin się zleciał, żeby sobie obejrzeć cudze nieszczęście.
Od razu ludzie zaczęli ględzić: a to, że Stanisław Szczygieł grzebał przy jakimś niewypale, a to, że jego syn Boguś naraził się mafii, a to, że do kitu mieli transformator i wystarczył lekki przymrozek, by wszystko poszło wcholerę, a to, że firma Szczygłów źle się miała i Staszek odkręcił gaz, a lubił palić gitany bez filtra, no to sobie zapalił... Takie głupie gadanie. Stali i truli, a tam, w salonie, leżał pan Stanisław Szczygieł bez prawej nogi, bo była urwana, bez lewej ręki, bo była też urwana i bez przytomności. Leżał i umierał. Dopiero kiedy przyjechał starszy aspirant Tomasz Szóstka z komendy, to się ludzie ocknęli z tego głupiego gadania i -- dawaj na ratunek. No, ale teraz starszy aspirant Tomasz Szóstka musiał ich powstrzymać, bo by, idioci, zadeptali ślady. Sam zabrał się do roboty, ale o mało nie zwymiotował, jak zobaczył, co zostało ze Stanisława Szczygła.
Jasna cholera -- pomyślał starszy aspirant Tomasz Szóstka -- dobrze, że reszta rodziny gdzieś tam gania poza domem, bo chyba...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta