Hakerzy, lamerzy i rooty
Hakerzy, lamerzy i rooty
FOT. PIOTR KOWALCZYK
W świecie realnym na niebie migotały gwiazdy. W świecie wirtualnym na ekranie komputera rosły rzędy zielonych znaków. Pytanie: Who am I? Odpowiedź: root. Dobra, włamaliśmy się. Adrenalina skacze. Piękny stan - mówi Finn.
Ścisnął mróz. W mieście średniej wielkości, w kawiarni domu kultury, spotykam kilku miejscowych hackerów. Siedzą, pijąc colę. Na środku stolika przenośny komputer. Bardzo młodzi - myślę - piętnaście, szesnaście lat. Okazało się, że nie aż tak młodzi: studiują (informatykę, a jakże) albo kończą liceum. A piwa nie piją, bo prowadzą. Obok w sali widowiskowej gra cygański zespół "Roma".
Najwięcej mówi Finn. Tłumaczy, że są takimi współczesnymi punkami - cybernetycznymi buntownikami. Wyglądają raczej na chłopców z dobrych domów. Hakerowi chodzi o to, żeby łamać zakazy, zagrać na nosie administratorowi sieci komputerowej. Pokazać, kto tu jest górą. Musi być dobrym informatykiem. Nadeszły czasy, że młodzieżowi buntownicy są prymusami.
Jemy pizzę.
No to gdzie? Gdzie to zrobimy? Mamy komputer. Potrzebny jest jakiś kąt z telefonicznym gniazdkiem.
Zaczął się sezon walki z lamerią
Jedziemy do warsztatu ojca Finna.
- Ludzie nie rozumieją, że haker to nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta