Obrona konieczna, czyli triumf prawa nad bezprawiem
Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego
Obrona konieczna, czyli triumf prawa nad bezprawiem
Coraz częściej opisywane są w prasie bulwersujące sprawy, których schemat z grubsza się powtarza. Oskarżony w procesie jest ten, kto został zaatakowany i skutecznie się obronił, albo nawet nie został sam zaatakowany, ale bronił innej osoby. Oskarża się go o popełnienie przestępstwa (na ogół o zabójstwo lub uszkodzenie ciała albo udział w bójce) z przekroczeniem obrony koniecznej. Tak zwany prosty człowiek nie potrafi tego zrozumieć i zaakceptować.
Prawnicy tłumaczą mu, że obrona konieczna ma swoje granice prawne i że przekraczając je, przestaje się działać legalnie. Opinia publiczna uważa, że przedstawiciele prawa zbyt często stają po stronie napastnika, kierując się prostą zasadą: "Ofiarą jest ten, kto doznał uszczerbku (np. poniósł śmierć w wyniku obrony), a winien ten, kto to spowodował". Jest to na pewno opinia krzywdząca, chociaż może nie w stosunku do praktyki sądowej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to często dopiero Sąd Najwyższy uniewinniał broniącego się, powołując się na przepis o obronie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta