Wszystko do pieca
Grzegorz Gwiazdowski, kolarz grupy Cofidis
Wszystko do pieca
Jest pan pierwszym Polakiem, który wygrał wyścig o Puchar Świata. Na mecie w Zurychu nie podniósł pan rąk w geście zwycięstwa. Nie widział pan mety?
GRZEGORZ GWIAZDOWSKI: Nie widziałem. Nie miałem świadomości, że zbliżam się do kreski. Wydawało mi się z daleka, że widzę obramowanie nad metą, ale byłem tak zmęczony, że zaraz o tym zapomniałem. Gdybym wiedział, że jestem na mecie, pewnie i tak nie udałoby mi się podnieść rąk. Jeszcze nigdy się tak nie wyjechałem. Częściowe otrzeźwienie przyszło dopiero wtedy, gdy daleko, daleko za metą zobaczyłem fotoreporterów, a potem Zbyszka Sprucha. Zbyszek pomógł mi zejść z roweru, złożył gratulacje, ale ja marzyłem tylko o jednym - żeby położyć się na asfalcie. Leżałem z pięć minut.
Potem pan zemdlał...
Koledzy zanieśli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta