Znikąd nadziei
"Znikąd nadziei"
Pozwolę sobie polemizować ze stwierdzeniem: "Kac po przegranej w Sztokholmie jest w Polsce tak duży, bo nasz zwykły kibic już od dawna nie ma żadnej pociechy w sukcesach przedstawicieli innych dyscyplin". ("Znikąd nadziei", "Rz" nr 239, 12.10. 1999 r.). Kac może jest, ale bardziej nadmuchany, i to szczególnie przez media - telewizję i radio. I to one go mają, a nie obywatele. Każdy realnie myślący stawiał na remis ze wskazaniem na Szwedów. Pamiętam hurraoptymizm przed wiosennym meczem z Anglią. Bezpośrednie relacje we wszystkich stacjach. A cudu nie było. Gdyby takie same proporcje stosować w prezentowaniu innych dyscyplin sportu, na przykład żużlu, żeglarstwa (patrz: kilkuletnie sukcesy Mateusza Kusznierewicza), siatkówki (bardzo dobra młoda drużyna), nie trzeba by pisać: "bo nasz zwykły kibic już od dawna nie ma żadnej pociechy w sukcesach przedstawicieli innych dyscyplin". Nie mam takiego problemu.
Brunon Pieszka, Bielsko-Biała