Rewolucja pożera własne dzieci
Ocalone archiwa bezpieki należało zabezpieczyć i oddać w ręce historyków, odsłaniając wszystko wszystkim
Rewolucja pożera własne dzieci
RYS. ARTUR SITNIK
STEFAN BRATKOWSKI
Broniłem na łamach "Plusa Minusa" honoru przywódców robotniczych, którzy pod różnymi groźbami podpisywali w ciężkich sytuacjach takie czy inne "kwity" bezpieki; wiedzieli, że liczy się naprawdę, czy ktoś sam coś doniesie, sam napisze - a nie zdawali sobie sprawy, że można za nich pichcić, jako od nich zasłyszane, rzeczy nawet bardzo paskudne. Wystarczy poczytać studia prof. Elżbiety Kaczyńskiej nad Ochraną, by wiedzieć, jak dawno służby tajne wpadły na pomysł kompromitowania ludzi opozycji (za Ochrany - rewolucyjnego podziemia), robiąc ich w oczach kolegów agentami. Takie operacje prowadzono z wyjątkową dbałością o pozory prawdy, podrabiając nawet pismo ofiar (!).
***
W Polsce lat stanu wojennego, w środowiskach inteligenckich, gdzie konspirowano tylko w gronie ludzi dobrze sobie wzajem znanych, i to od lat, produkcja "konfidentów" była raczej z góry skazana na porażkę - tylko kretyn mógłby uwierzyć, że Robert Mroziewicz czy Maciej Kozłowski dali się pozyskać bezpiece (iluż ludzi i drukarni by wpadło, gdyby Robert coś mówił!). Bohaterowie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta