Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Anatol Mühlstein

05 listopada 1994 | Plus Minus | MN

Anatol Mühlstein

Marek Nowakowski

Na przykład Anatol Mühlstein. Dlaczego znów on? Mały Naftali wynurzył się z najgłębszych odmętów czasu przeszłego. Tolek, tak mówiła na niego moja matka. Historia zaczyna się przed pierwszą wojną światową. Właściwie początek wieku. Zupełne mroki, odsłania się fragment Atlantydy. Może jestem już o statni, który potrafi coś powiedzieć o Anatolu. Dawna Warszawa, bogaci kupcy zbożowi, może handel drewnem, już nie pamiętam. Kamienica na Solcu. Ortodoksi, zamknięty świat geszeftu i Talmudu. Tylko jidysz i hebrajski, polski szczątkowy, jedynie po to, żeby porozumieć się w transakcjach.

Jeden z synów w tej wielodzietniej rodzinie przeznaczony na badacza pisma, mędrca, rabina. Ślęczał od dziecka. Święte księgi. Tora, Miszna i Gemara. Pochylony przy pulpicie, kołysał się miarowo, grajcary pejsów, aksamitna jarmułka, pergamin starych ksiąg. Od tego wieczornego czytania czerwone, załzawione oczy. Miał być jednym z przyszłych komentatorów, egzegetów, wspaniałych gaonów. Kimś z rodzaju Majmonidesa, Józefa Karo, Rasziego, Lurii, Isserlesa. W młodości widywałem takich świętych młodzianków. Kojarzyli mi się zawsze z raptownie przerwaną drogą Anatola Mühlsteina. Na bogobojne wyżyny.

Nieoczekiwane zakłócenia wdarły się do pustelni pobożnego badacza. Zaczęło się od...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 316

Spis treści
Zamów abonament