Kryzys po ukraińsku: afery i protesty
Kryzys po ukraińsku: afery i protesty
BYĆ MOŻE DZISIEJSZE BURZLIWE WYDARZENIA POPCHNĄ W REZULTACIE HISTORIĘ UKRAINY W STRONĘ BUDOWY SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO
FOT. (C) EPA
BOHDAN OSADCZUK
Ukraina zafundowała sobie na dziesięciolecie niepodległości nie byle jaki kryzys polityczny. Ogarnął on swym zasięgiem wszystkie obszary życia społecznego: urząd prezydenta państwa, gabinet ministrów, Werchowną Radę, czyli parlament, prokuraturę i sądownictwo, partie polityczne i organizacje społeczne, prasę, radio i telewizję. A na skutek panującego centralizmu - całą republikę od Lwowa do Charkowa.
Wstrząs zaczął się od ujawnienia taśm z podsłuchiwanymi rozmowami prezydenta Kuczmy z jego najbliższymi współpracownikami, nagranych przez "czuwającego" nad ochroną centrum władzy ubeka, majora Melnyczenki i od tajemniczego zniknięcia opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadze. Przypominało to trochę scenariusze afer amerykańskiego prezydenta Nixona i polskiego ubowca Światły. Ale tylko trochę, bo po pierwsze żyjemy w odmiennych czasach i warunkach, a po drugie, rozmiary ukraińskiego kryzysu są szersze i głębsze, a istniejące środki zaradcze tak słabe, że nie rokują nadziei na rychłą zmianę.
Krótkowzroczność Europy
Zresztą kulisy obydwu afer, które...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta