Bez znieczulenia
Bez fartucha
Z JOANNĄ KLEIN, lekarzem rodzinnym, rozmawia JERZY DOMAGAŁA
WIDZIAŁEM, JAK DO PANI GABINETU WESZŁA MATKA z opierającym się, płaczącym kilkulatkiem, a gdy po dwudziestu minutach wyszła, roześmiany chłopiec machał do pani ręką na pożegnanie i wołał: "Psyjdę za tydzień, ciociu". Jak pani sprawiła, że nie przestraszył go biały fartuch?
- Ja nie przyjmuję w fartuchu.
Dlaczego?
- Rzeźnik też ma biały fartuchÉ Jaką tak naprawdę rolę ma on spełniać? Ochronną? To musiałby być zmieniany po każdym pacjencie. A na pewno stwarza dystans. Nie chcę, by pacjenci się mnie bali.
Nie ma fartucha, ale są narzędzia tortur: słuchawka, patyk do badania gardła, strzykawka...
- Dziecko ma prawo być przestraszone, zwłaszcza widząc mnie pierwszy raz. Gdy pociecha przychodzi z maskotką, najpierw wspólnie badamy misia. Zanim osłucham, pozwalam obejrzeć słuchawkę. Uciszam mamę lub tatę: "Chwileczkę, to jego katar, niech on sam mi o nim opowie". I rozmawiam przede wszystkim z małym. Czasem mówi: "Wczoraj kasłałem". A mama zdziwiona: "Nie słyszałam". "Bo kasłałem w przedszkolu". Dziecko czuje się przez chwilę ważniejsze niż dorosły, łatwiej się otwiera, przestaje się bać. Zawsze też mówię, co zrobię: "Teraz będzie ukłucie, troszkę zaboli, ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta