Handlowcy z orzełkiem na piersi
Handlowcy z orzełkiem na piersi
JERZY KOCHANOWSKI
Jak żartowano, nasza flota była po wojnie bardziej handlująca niż handlowa. To samo można było - aż do końca PRL-u - powiedzieć nie tylko o marynarzach, lecz o wszystkich, którzy w miarę regularnie mogli wyjeżdżać za granicę - handlowcach, dziennikarzach, dyplomatach, czy w końcu sportowcach, opuszczających ojczyznę bynajmniej nie tylko w celu bicia rekordów i przysparzania sławy ludowej ojczyźnie.
Sport i połączone z nim wyjazdy były bowiem prostą drogą do sporych pieniędzy. W niemałych - z konieczności - bagażach wywożono typowe produkty polskiego "eksportu prywatnego" - alkohol (przede wszystkim do Skandynawii), puszkowaną szynkę, kryształy, futra, srebro. Przywożono zaś to, czego uspołeczniony handel nie dostarczał w odpowiedniej ilości i jakości (lub nie dostarczał w ogóle) - od zegarków i ortalionowych płaszczy po maszyny (np. dziewiarskie). Nie zawsze były to wyprawy zwieńczone powodzeniem. Podobno podczas szermierczych mistrzostw świata w Turynie w 1963 r., naszej ekipie udało się korzystnie sprzedać partię popularnych i jak na owe czasy nowoczesnych radiotranzystorów "Szarotka" oraz radzieckich aparatów fotograficznych "Zorka", a za zdobyte liry nabyć płaszcze ortalionowe i koszule non-iron. Uczynny włoski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta