Pojechałem i... wróciłem
Pojechałem i... wróciłem
Przejażdzka na słoniach z przewodnikami to jedna z atrakcji turystycznych
(c) SHEARWATER ADVENTURES
MAREK GARZTECKI
"Zupełnie zwariowałeś" - brzmiały komentarze. "Narażasz życie nie tylko swoje, ale i dziecka" - dodawali inni. Rzeczywiście, podróż do Zimbabwe w trakcie szalejącego tam kryzysu ekonomicznego i politycznego, gdy gazety i dzienniki telewizyjne donosiły o krwawych starciach i zbrojnych napadach, mogła wydać się fatalnym pomysłem. Niestety, nie miałem wyboru.
Wkrótce mijał roczny termin ważności głównej nagrody, którą wylosowałem na londyńskich targach turystycznych. Były to dwa bilety powrotne do Wodospadów Wiktorii. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że nawet w krajach ogarniętych wewnętrznymi niepokojami turystów na ogół zostawia się w spokoju. Dostarczają dewiz i zatrudnienia miejscowej ludności, niezależnie od tego, kto nią rządzi. Liczyłem też na to, że wieści o zamieszkach wystraszą innych turystów, co powinno spowodować spadek cen. Wszystkie te rachuby sprawdziły się.
Pustki w środku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta