Ja się nie znam, pan się zna
Ja się nie znam, pan się zna
KRZYSZTOF FEUSETTE
Większość rozmów w telewizyjnym studiu toczy się w polityczno-ekonomicznym bełkocie, więc nic z nich nie wynika. Na głupie pytania padają jeszcze głupsze odpowiedzi. Między gospodarzem a gościem tworzy się nić porozumienia, w której plączą się widzowie.
Aprecjonującego, czyli wzmacniającego się? - pyta Marek Czyż Andrzeja Raczko, wiceministra finansów w "Monitorze Wiadomości". - Tak - odpowiada gość. Mija kilka minut, prowadzący zdążył już przetrawić nowe słowo, więc zagaduje: - "To dopiero ją czeka aprecjacja, kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej", na co Raczko: - "To znaczy nie jest tak do końca, jak pan redaktor mówi. Oczywiście, są pewne procesy aprecjacyjne złotówki wynikające z gry konwergencyjnej..." - "Matko Boska" - jęczy Czyż.
Ta pogadanka to przykład typowej rozmowy w telewizji publicznej. Prowadzący nie zadaje pytania, bo nie chce się niczego dowiedzieć. Zależy mu, by sprawiać wrażenie kompetentnego, zdecydowanego dziennikarza, tymczasem oddaje pole bez walki i zgadza się na ciężki dla ucha bełkot. Wkrótce po "Matce Boskiej" dorzuci jeszcze "Ja się nie znam, pan się zna".
Ataki pozorowane
Nie jest to tylko problem Marka Czyża....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta