Syn marnotrawny
ROZMOWA JOLANTY ZAREMBINY Z ARTUREM BARCISIEM
Syn marnotrawny
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
Artur Barciś, na scenie od 1979 r., udowodnił, że potrafi stworzyć zarówno role dramatyczne, przejmujące, jak i komediowe. Od kiedy w telewizyjnych "Miodowych latach" wcielił się w Tadzia Norka, kojarzy się go głównie z tymi drugimi. Ale aktor stara się oderwać od wizerunku sympatycznego kanalarza. Ostatnio zagrał dramatyczną, drapieżną rolę w krótkometrażowym debiucie Petera Vogta. W Teatrze Ateneum najpierw asystował reżyserom, jak choćby Tadeuszowi Konwickiemu przy "J. B. i innych", teraz reżyseruje sam, wystawił m.in. "Trzy razy Piaf" i "Koftę".
"Miodowe lata" zniknęły z ekranu. Czy to znaczy, że rozstał się pan z sitcomem? Uśmiercił pan Tadzia Norka?
Zrobiłem to i zaraz pożałowałem. Podjęliśmy z Cezarym Żakiem decyzję, że kończymy z "Miodowymi latami". Byliśmy zmęczeni. Przerwaliśmy, żeby nie zapomnieć, jak się gra inne role. Przez miesiąc żadnej nie dostałem. Byłem przerażony. Kiedy sytuacja wróciła do normy i propozycje się pojawiły, paradoksalnie zaczęło mi "Miodowych lat" brakować. Wróciliśmy, synowie marnotrawni. Teraz kręcimy je pełną parą. Na antenę wchodzimy od września.
Czy ten sitcom...
Nie podoba mi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta