Błąd cielęcego proamerykanizmu
Błąd cielęcego proamerykanizmu
FOT. MICHAŁ SADOWSKI
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
George W. Bush w Polsce (czerwiec 2001): serdeczne przyjęcie w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego i protesty przed BUW-em
Rola rzeczywistego sprzymierzeńca USA nie oznacza wcale automatycznego utożsamiania interesu własnego z interesami Ameryki.
Nieco ponad ćwierć wieku temu Jerzy Giedroyc napisał do mnie: "Bardzo się boję cielęcego proamerykanizmu naszych rodaków". To zdanie przypomina mi się ostatnio dość często - zwłaszcza po powrocie do Polski po paru tygodniach spędzonych w Ameryce.
Dziwna ochrona gatunkowa
Na czym polega "cielęcy proamerykanizm" w dzisiejszym wydaniu? Po pierwsze, na utożsamianiu stanowiska obecnego rządu USA z "Ameryką". (Z takiego utożsamiania wynikałoby, że np. Zbigniew Brzeziński - do niedawna powszechnie w Polsce cytowany ze czcią należną klasykom - jest antyamerykański, bo krytykuje politykę prezydenta George'a W. Busha wobec Bliskiego Wschodu.) Po drugie, na biernym przejmowaniu tego, co się uważa za amerykański punkt widzenia w sprawach międzynarodowych. Słowem: cielęcy proamerykanizm to taka postawa, która wszystko, co nie jest zgodne z wypowiedziami dzisiejszych władz w Waszyngtonie, przyjmuje jako antyamerykańskie, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta