Tropienie zapatystów
W Chiapas nie ma wojny: można tam pojechać volkswagenem "garbusem", a europejski turysta czuje się bezpieczniej niż w Warszawie czy Nowym Jorku
Tropienie zapatystów
Tekst i zdjęcia: Sylwester Walczak
Leciałem do Tuxtla Gutierrez przygotowany na najgorsze. Znajomi podróżnicy ostrzegali mnie przed niebezpieczeństwami ("tam nie lubią gringos; mogą ci wsadzić nóż w plecy") , a taksówkarz w Mexico City nie mógł się nadziwić, że wybieram się do Chiapas, a nie do Acapulco ("tam jest wojna! ") . Wyobrażałem sobie kordony żołnierzy, rewizje, niewygodne pytania, kłopoty z poruszaniem się. Pełen determinacji wysiadłem z samolotu, ściskając w spoconych dłoniach paszport i aparat fotograficzny. Na lotnisku w Tuxtla nie było jednak ani żołnierzy, ani kontroli dokumentów. Nawet samochód -- czerwonego volkswagena "garbusa" -- wynająłem na prawo jazdy, którego ważność skończyła się miesiąc wcześniej. Zaopatrzono mnie w mapy i foldery najpiękniejszych zakątków Chiapas, życząc przyjemnych wakacji. Moje rozczarowanie nie miało granic: przyjechałem wszak na wojnę, a nie po to, by zwiedzać indiańskie zabytki.
Przez cały dzień pobytu w ćwierćmilionowej stolicy Chiapas samochody wojskowe widziałem raptem dwa razy. Na autach policyjnych zatknięte były białe flagi: symbole pokoju i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta