Na obraz i podobieństwo swoje
Na obraz i podobieństwo swoje
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
"Jeśli się w coś angażuję, to na 100 procent i z otwartą przyłbicą. Wchodzę z hukiem, główną bramą i nie patrzę na boczne wyjścia". To "coś" dla Jana Rokity zawsze jest polityką, którą uważa za "najbardziej wysublimowany sposób oddziaływania na rzeczywistość", jak jego ulubiony filozof Arystoteles.
Pożytki z wchodzenia główną bramą bywają różne, czego świadectwem są meandry kariery Rokity. Na początku lat dziewięćdziesiątych - jako 33-letni człowiek - był jedną z najważniejszych osób w państwie, szefem Urzędu Rady Ministrów i najsilniejszą postacią rządu Hanny Suchockiej. Niespełna dziesięć lat później przegrał sromotnie z kandydatem SLD w wyborach na prezydenta Krakowa, miasta, którego spora część mieszkańców była w nim kiedyś zakochana.
- To koniec Janka - tak mówili o przegranej w Krakowie, i to w pierwszej turze, zarówno jego przeciwnicy, jak i zwolennicy. Może z wyjątkiem tych najwierniejszych, jego "pretorian", ale nawet ta przyboczna gwardia na kolejnych politycznych zakrętach kurczyła się w oczach. Rokita: - Spotykam się z opiniami, że przedwcześnie skończyłem się w polityce. A ja uważam, że u polityka najważniejsza jest zdolność do pozbierania się z klęsk. Z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta