Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Motouzależnieni

15 lipca 2003 | Rynek i konsumenci | JR
źródło: Nieznane

Rozmowa Janusza R. Kowalczyka z Janem Pietrzakiem

Motouzależnieni

FOT. BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI

Zawód satyryka wydaje się mieć niewiele wspólnego z zawodem kierowcy, a pan twierdzi, że prawie nie wysiada z samochodu. Dlaczego?

JAN PIETRZAK: To są zawody pokrewne, ponieważ trudno wyżyć z zawodu satyryka, jeżeli się nie jeździ na spotkania z odbiorcami. Samochodem jeździ się najwygodniej, zwłaszcza gdy się wozi kolegów i sprzęt. Jednym słowem od samochodu jesteśmy uzależnieni.

Jakie to były wozy? Wieloosobowe, transportowe?

Różne, w miarę jak się dorabiałem. Prowadzę ubogi kabaret, zarabiamy niewiele. Natomiast bywają okoliczności, w których trafia się jakaś większa suma, i wtedy człowiek zaopatruje się m.in. w samochód, który ma spełniać dwa kryteria. Musi być wygodny i niezawodny. Reszta się nie liczy: kolor, tapicerka, parametry silnika, bajery elektroniczne to sprawy drugorzędne. Jeżeli godzinami żyje się w samochodzie, to trzeba mieć w miarę godziwe warunki. Takie np., by móc położyć się z tyłu i przespać, gdy prowadzi kolega. Dlatego od dziesięciu lat jeżdżę minivanami, np. plymouthem. Teraz mam forda windstara.

Pan prawo jazdy zdobył w wojsku?

Niedługo będzie pół wieku, odkąd mam prawo jazdy. Dostałem je w 1954 r. wraz z maturą w Korpusie...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 2974

Spis treści
Zamów abonament