Motouzależnieni
Motouzależnieni
FOT. BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI
Zawód satyryka wydaje się mieć niewiele wspólnego z zawodem kierowcy, a pan twierdzi, że prawie nie wysiada z samochodu. Dlaczego?
JAN PIETRZAK: To są zawody pokrewne, ponieważ trudno wyżyć z zawodu satyryka, jeżeli się nie jeździ na spotkania z odbiorcami. Samochodem jeździ się najwygodniej, zwłaszcza gdy się wozi kolegów i sprzęt. Jednym słowem od samochodu jesteśmy uzależnieni.
Jakie to były wozy? Wieloosobowe, transportowe?
Różne, w miarę jak się dorabiałem. Prowadzę ubogi kabaret, zarabiamy niewiele. Natomiast bywają okoliczności, w których trafia się jakaś większa suma, i wtedy człowiek zaopatruje się m.in. w samochód, który ma spełniać dwa kryteria. Musi być wygodny i niezawodny. Reszta się nie liczy: kolor, tapicerka, parametry silnika, bajery elektroniczne to sprawy drugorzędne. Jeżeli godzinami żyje się w samochodzie, to trzeba mieć w miarę godziwe warunki. Takie np., by móc położyć się z tyłu i przespać, gdy prowadzi kolega. Dlatego od dziesięciu lat jeżdżę minivanami, np. plymouthem. Teraz mam forda windstara.
Pan prawo jazdy zdobył w wojsku?
Niedługo będzie pół wieku, odkąd mam prawo jazdy. Dostałem je w 1954 r. wraz z maturą w Korpusie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta