Tama na Wiśle
Tama na Wiśle
Legia wygrała z Wisłą 4:1 po meczu, jaki kibice będą pamiętać latami. Dwanaście tysięcy ludzi oglądało pojedynek dwóch równorzędnych drużyn. Wisła miała pecha, że trafiła na wyjątkowy dzień Legii. "Czuliśmy się jak wypunktowany bokser" - przyznał trener Henryk Kasperczak.
Wypełnione do ostatniego miejsca obydwie trybuny, zajęte niemal w całości tzw. łuki - trybuny za bramką od Łazienkowskiej, skąd niewiele widać, ale można przeżywać. Na łuku pod zegarem około stuosobowa grupa kibiców z Krakowa, pilnowana przez policję od momentu przyjazdu do Warszawy i eskortowana po meczu na dworzec Powiśle. Koniki pod bramami, zapchane parkingi, do obsługi oddelegowani nie tylko dziennikarze sportowi, ale i tacy, którzy z piłką nie mają nic wspólnego.
O meczu trąbiły wszystkie rozgłośnie radiowe słuchane w Warszawie, poza Radiem Klasyka i Radiem Maryja. Przed meczem trąbiły samochody, a po godzinie 22 stolica przypominała Rzym po zwycięstwie Romy - klaksony z charakterystycznym, jedenastotaktowym sygnałem Legii, zielono-białe szaliki przycięte w szybach samochodów, dłużej otwarte puby i zwiększone zużycie piwa.
Na trybunie dla VIP-ów - jak zawsze -...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta