Wejść na Białego Słonia
Wejść na Białego Słonia
Ukraina. Widok na pasmo Czarnohory z Beskidów huculskich
FOT. JUSTYNA ŚWIDZIŃSKA
Połonina ma trzydzieści kilometrów długości. Jest niemal płaska, choć z dwutysięcznikami - Czarnohora. Połoniny znane nam z Bieszczadów są jakby jej miniaturą. Będzie łatwo, a raczej łatwo miało być. Sierpniowy upał, przez kilka godzin podchodzimy w podkoszulkach i krótkich spodenkach. Gdy dochodzimy do wierzchołka Howerli, szaleje śnieżna zadymka. Buty ślizgają się na oblodzonej ścieżce.
Karpaty Wschodnie w ich ukraińskiej części to doskonałe miejsce do sprawdzenia umiejętności chodzenia po górach, zwłaszcza Czarnohora i Gorgany. Nie imponują wysokością, ale dzikością. A przecież to jeszcze Europa, od Przemyśla niewiele ponad dwieście kilometrów.
Można wędrować kilka dni nie spotykając nikogo. Ale i dzwoniąc z telefonu komórkowego nie wezwie się górskiego pogotowia ratunkowego. Trzeba liczyć na siebie i na tych, z którymi idzie się w te góry. Do najbliższej wioski schodzić trzeba z gór czasem dwa, trzy dni. W przysiółkach w sklepie jest szare mydło, dżemy trafiają się przeterminowane, a z chlebem bywa różnie.
Plecak musi ważyć dwadzieścia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta