Mała pani Fajnbaumowa
Mała pani Fajnbaumowa
Zofia i Władysław Gomułkowie na przyjęciu w Ambasadzie ZSRR w Warszawie, 1960 r.
(C) ROMUALD BRONIAREK / FORUM
MARIA LEWIŃSKA
Wyjechaliśmy w kwietniu 1958 roku, ale to już w grudniu 1956 poczuliśmy od Gomułki przykry swąd. Nosy mamy wrażliwe jak nikt, węch wyrobiony przez stulecia, czujny, umysły za to pogodne, zawsze trudno nam uwierzyć w to, co już nos dawno czuje; musimy nieźle oberwać, żeby umysł podporządkować węchowi.
Zaczęło się od pani Fajnbaumowej. Przyjeżdżała do nas z Wrocławia, gdzie w piwnicy jej poniemieckiego mieszkania leżały skrzynie z małymi zielonymi mydełkami "Raine Juden Seife" i pani Fajnbaumowa nosiła je do Kongregacji Żydowskiej w małych woreczkach, po trochu, żeby je pochować, bo całej skrzyni naraz nie mogła unieść, a jej mąż nie wrócił jeszcze z wojny. Po jego powrocie przez lata całe przyjeżdżali do nas razem, pan Fajnbaum zostawał z ojcem i grali w tysiąca albo czerwonego króla, a pani Fajnbaumowa udawała się na spotkanie z jedyną kuzynką, jaka jej została po wojnie z całej rodziny, z Zofią Gomułkową.
Prywaciarz, szwagier Gomułki
Panny Szokenowne bardzo były do siebie podobne. Niskie, o figurach zapaśniczek z dobrze rozwiniętą klatką piersiową i krótkimi nóżkami - wydały się przed wojną za dwóch...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta