Nie wpraszałem się
WERNER LICZKA: Nie lubią mnie? Nie dali tego poznać. Staram się ze wszystkimi żyć w zgodzie i zawsze dostawałem w Polsce więcej dowodów sympatii niż niechęci. I wówczas, gdy byłem w Polonii Warszawa, i teraz. Miałem ostatnio wykład na seminarium dla trenerów w Warszawie i zainteresowanie kolegów było bardzo duże, a reakcje przyjemne dla mnie.
Gdyby pan mocniej nadstawił ucha, usłyszałby pan: Liczka zawrócił wszystkim w głowie, a brakuje mu wyników; psuje rynek, bo godzi się pracować za niskie stawki; za nim przyszła cała grupa trenerów zza południowej granicy, którzy zabierają pracę naszym, itp.To reakcje ludzi, którzy czują się niepewnie. Nie mają zaufania do swoich umiejętności, boją się konkurencji. W Czechach też miałem takich wrogów, kiedy zacząłem wprowadzać wzory podpatrzone na Zachodzie. Ludzie pukali się w głowę: zakaz picia alkoholu w klubie, licencje dla trenerów? Kiedy wymyśliłem, żeby zbudować w Ostrawie system szkolenia na wzór francuski, jedni złościli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta