Prawda nawet od łobuza
Hans Leyendecker: Najważniejsza była afera Flicka, która ciągnęła się latami, od 1981 do 1985 r. Flick to przedsiębiorstwo z Düsseldorfu, jeden z największych koncernów w Niemczech. Dostał on dzięki politykom ulgi podatkowe, za co odwdzięczył się łapówkami, które popłynęły do partii politycznych, fundacji, różnych instytucji. Zamieszane w to były wszystkie partie w parlamencie: chadecka CDU/CSU, liberalna FDP i w mniejszym zakresie socjaldemokratyczna SPD. Prokuratura zaczęła prowadzić śledztwo, ale przez pewien czas były obawy, że politycy ukręcą sprawie łeb. Przez dwa, trzy lata zajmowałem się rozpracowywaniem tej afery, częściowo sam, częściowo w zespole. W końcu wszczęto w tej sprawie - zwaną też aferą darowizn dla partii - ponad 1800 postępowań. My, dziennikarze, często byliśmy szybsi od prokuratorów, mieliśmy informacje, do których oni jeszcze nie dotarli.
Czy ujawnienie afery Flicka wpłynęło na postępowanie niemieckich polityków?Zapewniali, że więcej nie będą tego robili. Ale w 1999 roku, gdy wyszła na jaw afera Kohla z tajnymi kontami CDU, dowiedzieliśmy się, że dalej tak postępują. System się nie zmienił.
Ujawnienie afery Kohla to także pański...Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta