Bezsilność dyplomacji
Zarówno amerykański kaznodzieja Pat Robertson, jak i prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad zasługują na potępienie: przypisując swoim mściwym wizerunkom Boga motywy polityczne, obaj zaprezentowali skrzywione wyobrażenia o religii i brak przyzwoitości.
A jednak tych dwóch fanatycznych oportunistów dzielą istotne różnice. Robertson zagraża przede wszystkim sobie samemu: to błazen, który już za długo przebywa na scenie, a teraz oddaje się autodestrukcji. Warto mu pomóc w tym zbożnym dziele - niechby tak jeszcze skompromitował tych izraelskich ekstremistów, którzy jakimś cudem znaleźli schronienie pod jego ideologiczną kołdrą. Natomiast Ahmadineżad - któremu marzy się Sądny Dzień i święta chmura...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta