Meczety nie płoną
Z przedstawienia "Parawanów" Geneta wyszedłem z Teatru Wybrzeże poruszony. Szczerze mówiąc, udałem się na ten spektakl bez większych oczekiwań. Genet - błyskotliwy i niepokorny w latach sześćdziesiątych - czym jeszcze może nas zaskoczyć? Tak myślałem, ale z minuty na minutę, od pierwszej sceny, zmieniałem zdanie. W adaptacji i reżyserii Krzysztofa Babickiego ujrzałem oto doskonały, celny, najaktualniejszy komentarz do bieżących, dramatycznych wydarzeń: płonące ambasady europejskich państw, fatwa, nienawiść, krew: wszystko to w tym spektaklu doznało łaski wyjaśnienia. I to na kilku poziomach: od europejskiego grzechu kolonizacji po współczesny, globalny terroryzm islamski. Ponieważ nie jest to recenzja, nie skupię się na niuansach aktorskiej gry, muzyce czy scenografii. W odbiorze przedstawienia najistotniejszy był w tymmomencie przekaz: ramota Geneta powstała na kanwie algierskiej wojny, prowokacyjna wówczas, nowatorska, bardzo krytyczna wobec hurrapatriotyzmu francuskiego, nagle pozwoliła ujrzeć aktualny konflikt w zupełnie nowym świetle. To świetne przedstawienie chętnie zaleciłbym politycznym mędrkom,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta