Parlament jednak zostaje
Polityczne napięcie rosło wczoraj jak u Hitchcocka. Zaczęło się dokładnie o 15.17. Polska Agencja Prasowa podała wówczas - powołując się na "źródła zbliżone do kierownictwa PiS" - że prezydent jest bliski podjęcia decyzji o rozwiązaniu parlamentu.
Ta informacja była dla większości polityków szokiem. A najbardziej zdziwieni byli świeżo upieczeni koalicjanci PiS - Samoobrona i LPR. Dotychczas Jarosław Kaczyński zapewniał ich, że jeśli podpiszą pakt stabilizacyjny, szybszych wyborów nie będzie. Roman Giertych, przewodniczący LPR, robił dobrą minę do złej gry. - To byłoby zerwanie umowy stabilizacyjnej - stwierdził. - Jak politycy PiS wytłumaczą opinii publicznej wydanie kilkuset milionów złotych na kolejne wybory?
Giertych jest w bardzo trudnej sytuacji, bo wiele sondaży wskazuje na to, że po nowych wyborach LPR mogłaby nie wejść do Sejmu. Ale cierpkich słów nie szczędził PiS także lider Samoobrony Andrzej Lepper, którego partia w sondażach wypada znacznie lepiej. - Rozwiązanie parlamentu będzie oznaczało, że PiS od samego początku prowadziło cyniczną grę - mówił.
Politycy wszystkich opcji - także posłowie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta