Panowie buntu
Najgorsze, że to jest mój prezydent. Nie głosowałem na niego, ale też nie chciałem jego kompromitacji w Ameryce. I przykro mi bardzo, że Lechowi Kaczyńskiemu najwyższy urząd Rzeczypospolitej posłużył do rozegrania, wraz bratem Jarosławem, marnej szopki na doraźny użytek jednej partii. Zgodnie z prawem państwa, którego jestem obywatelem, uznaję też, że moim premierem jest Kazimierz Marcinkiewicz, mimo że mi się coraz mniej podoba. Potrzebny politykowi talent zdobywania popularności zamienia stopniowo na reklamiarstwo. Muszę uznać za swój jego rząd. Ale nie godzę się na to, że ktoś będący szefem partii, do której nie należę, którą popiera mniej niż 15 procent społeczeństwa, otwarcie rządzi mną, moim państwem, moim premierem i prezydentem.
Jarosław Kaczyński nie został premierem, bo wie, że dwaj bracia nie mogą jednocześnie zajmować dwóch najważniejszych stanowisk w państwie. Ale to tylko wygląda jak zaprzeczanie nepotyzmu. Bracia, działając wspólnie i w porozumieniu, skomasowali faktyczną władzę w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta