Pod szyldem
Na łamach "Rz" przetacza się dyskusja o ograniczaniu wolności wypowiedzi przez władze UMCS w Lublinie, które nakazały demontaż wystawy podkoszulków z napisami "Mam AIDS", "Usunęłam ciążę", "Nie płakałem po papieżu". Zdumiewa mnie, jak to pod hasłem "wolność" ukrywają się różni zwolennicy prowokacji; jak można nie zauważyć, że państwo studenci mogą sobie organizować takie wystawy na własny rachunek i koszt, a nie za pieniądze publiczne i na konto uniwersytetu. Z tą wolnością to się chyba coś pomieszało; zamiast o szacunku dla drugiego człowieka, mówi się o prawie do prowokacji. Pod szyldem obrony wolności wypowiedzi można w Europie i w Polsce zastraszyć i pognębić każdego, kto przypadkiem nie ma poglądów "wyzwolonych", a za największe wartości uznaje się prawo do publicznego obrażania i bluźnierstw.
Tomasz Jan Białopiotrowicz, Lublin