Przybysz z Doliny
Jeśli jeszcze kiedyś w życiu wspomnę słowem Kolonię Wileńską, Wileńszczyznę albo Litwę, niech mnie najbliższy przechodzień bezlitośnie zastrzeli. A gdyby akurat nie miał broni przy sobie, niech mnie udusi. A gdyby nie posiadał rąk (...), niech mnie otruje.
Tę niecodzienną prośbę sformułował Konwicki w 1986 roku, w "Nowym Świecie i okolicach". Nieraz zarzekał się, że kończy z pisaniem o Litwie, że już ten temat wyeksploatował, że się nim do szczętu znudził - czas zająć się czym innym. Jednak składane wielokrotnie obietnice, ba, nawet wizja rozjuszonego czytelnika-mordercy - okazywały się słabsze niż impuls, każący mu pisać o krainie dzieciństwa. W kolejnych książkach Konwicki wciąż wspominał Wileńszczyznę. Czy też raczej to, co nią było niegdyś. Wileńszczyznę mityczną, zatrzymaną w czasie.
Nie mogę się odkleić od tego Wilna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta