Skazany na władzę
Rahul Gandhi jest przystojny. Wysoki i postawny, w połowie Włoch, a po trosze także Pars i Kaszmirczyk. Po matce Soni odziedziczył duże błyszczące oczy. Ale gdy się uśmiecha, na jego policzkach pojawiają się dołeczki i wtedy do złudzenia przypomina swego ojca Rajiva, zamordowanego w 1991 r. Na zdjęciach z pogrzebu Rahul ma 21 lat, wygląda na kruchego i nieśmiałego. Teraz też uchodzi za wstydliwego, jest skromny i subtelny. Mimo to ma odmienić Indie.
Jego oficjalną "koronację" i debiut w najwyższych kręgach indyjskiej polityki gazety wieszczą kilka razy w roku. Ślepe uwielbienie okazują mu partyjni koledzy i masy ubogich wieśniaków. Indyjski Kongres Narodowy i niemal całe Indie czekają na niego jak na zbawienie. Jeśli wierzyć politycznym kalkulacjom i traktowanym nie mniej serio przepowiedniom hinduskich astrologów, zostanie premierem już w 2008 lub 2009 r. Ale poza tym, że jako potomek najpotężniejszego rodu w historii Indii przejmie władzę - wiadomo o nim niewiele.
Dzieciństwo w strachuNie lubi siedzieć w domu, uprawia sporty, ma licencję pilota. Wiele lat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta