Rząd zadziwiająco trwoni atuty
My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO - powiedział w Stoczni Gdańskiej premier Kaczyński. Strategia była czytelna: wstęp do kampanii wyborczej, próba odzyskania tych, którzy mogli się poczuć zawiedzeni, a rok temu głosowali na Prawo i Sprawiedliwość. No i zwarcie szeregów wobec ataku opozycji i sprawy taśm Renaty Beger.
Pytanie tylko, jak duże są te szeregi. Sondaże pokazują, że zaczęły topnieć. Tymczasem działanie PiS przypomina gaszenie pożaru benzyną. Problemem tej partii nie jest bowiem zbyt mało wyrazisty wizerunek, ale ostentacyjne odwrócenie się od umiarkowanego elektoratu. Jarosław Kaczyński wprost oddaje go opozycji bez walki. Przed sceną, z której przemawiał prezes PiS, stało cztery tysiące ludzi. Ile tysięcy, słuchając jego słów w radiu czy telewizji, poprzysięgło sobie, że już nigdy na PiS nie zagłosuje?
W stoczni, mówiąc o ZOMO, premier mógł mieć oczywiście na myśli, jak wyjaśniał, anonimowych szkodników, przeszkadzających w naprawie kraju, ale zabrzmiało to tak, jakby po stronie ZOMO stali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta