Cystersi trzymają kciuki za "Życie na podsłuchu"
Gdyby nie szczególna atmosfera XII-wiecznego opactwa cystersów Heiligenkreuz w Dolnej Austrii, słynny niemiecki film "Życie na podsłuchu" mógłby w ogóle nie powstać. Reżyser Florian Henckel-Donnersmack tam właśnie przez wiele tygodni przygotowywał scenariusz obrazu o losach nawróconego funkcjonariusza Stasi, tajnych służb byłej NRD. 34-letni reżyser doskonale zna Heiligenkreuz, bo opatem zakonu jest jego wuj o. Gregor Henckel-Donnersmarck. Florian Henckel-Donnersmac podkreśla, że nie mógłby nakręcić filmu, gdyby nie klasztorna cisza, ćwiczenia fitness z zakonnikami i rady miejscowego organisty. Swoje związki z opactwem reżyser uwiecznił nawet w filmie - jeden z bohaterów nazywa się Karl Wallner - tak samo jak jeden z zakonników. - Trzymamy kciuki, żeby 25 lutego w Los Angeles film dostał Oscara - mówią zakonnicy.
kai