Zjednoczone kolory szkoły
Przy wejściu do mojego Liceum im. Stefanii Sempołowskiej w Warszawie stała pani woźna i sprawdzała, czy mamy na sobie fartuchy i tarcze na rękawie. Przyszyte‚ a nie na agrafkę.
Mój ubiór szkolny nie odbiegał od estetyki epoki późnego Gomułki. Nie pozostawił we mnie urazów psychicznych. Dużo później‚ gdy nasi synowie poszli do angielskiej szkoły‚ ich biało-wiśniowe mundurki przyjęłam z satysfakcją jako nieznany mi z socjalistycznej ojczyzny grupowy identyfikator dobrej szkoły. Chłopcy‚ jak to chłopcy‚ z powodu umundurkowania nie cierpieli. Ja trochę ubolewałam nad brzydotą poliestrowych koszul. Ale na porannym apelu zjednoczona kolorystycznie armia wyglądała imponująco.
Dziś zasadą ubioru szkolnego jest brak zasad. Rządzi moda. Dżinsy i adidasy stwarzają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta